Randy Pausch był znanym i lubianym profesorem na uniwersytecie Carnegie Mellon w Pittsburghu, w Pensylwanii. Pewnego dnia został poproszony przez władze uczelni o wygłoszenie tzw. „ostatniego wykładu”. Wykład taki jest dość powszechnym zwyczajem na uniwersytetach , kiedy to wieloletni, doświadczeni i lubiani wykładowcy przemawiają do studentów zastanawiając się, co ma dla nich największą wartość. Dzielą się ze słuchaczami swoimi spostrzeżeniami na temat życia, najważniejszych prawd i mądrości. Podsumowują lata pracy, tak jakby jutro mieli zniknąć z tego świata, a wykład był ostatnią szansą na przekazanie młodym ludziom rzeczy najistotniejszych.
Pech chciał, że Randy Pausch kilka dni przed dostaniem propozycji poprowadzenia ostatniego wykładu dowiedział się, że jest śmiertelnie chory i zostało mu pół roku życia. Ten wykład miał więc być dosłownie ostatnim jaki wygłosi do swoich studentów.
Skłoniło go to do naprawdę gruntownych, głębokich przemyśleń. Ponieważ był ojcem trojga malutkich jeszcze dzieci, chciał, aby to co powie, było również przesłaniem dla nich. Przygotowywał się zatem do prelekcji bardzo skrupulatnie, a wymagało to od niego niemałego wysiłku, ponieważ przechodził w trakcie pisania wyniszczającą chemioterapię.
Ostatecznie, jego „ostatni wykład” był tak mądry i poruszający, że obecni na auli studenci i przyjaciele z pewnością nigdy go nie zapomną. Świadomi faktu, że Randy umiera, zdawali sobie sprawę, że w to co mówi włożył całego siebie i że z całego serca pragnie im przekazać, czym kierować się w życiu i co tak naprawdę daje szczęście.
Książka, którą właśnie skończyłam czytać, jest rozwinięciem tego wykładu. Profesor Pausch poprosił Jeffrey’a Zaslowa aby ten spisał to, o czym będzie mu opowiadał. Codziennie, w trakcie godzinnej przejażdżki rowerem, przy pomocy zestawu głośnomówiącego, Randy kontaktował się z pisarzem i opisywał mu historię swojego życia wciąż podkreślając, co jest w życiu najważniejsze, jak radzić sobie z czekającymi nas kłopotami i gdzie szukać szczęścia.
Książka jest pełna prostych mądrości, prawd o których często w zabieganej codzienności zapominamy. Sprawia, że czytelnik zatrzymuje się na moment, rozgląda wokół siebie, dostrzega rzeczy, których wcześniej nie widział, sytuacje, których nie doceniał.
Randy Pausch zmarł 25 lipca 2008 roku, ale dzięki tej książce i swojemu wykładowi, zawsze będzie żył w sercach wielu osób.
]]>
„Zły las” Andrzeja Pilipiuka to zbiór czterech opowiadań. Każde z nich zabiera czytelnika w wyjątkową podróż do świata tajemnic, zagadek, w którym żyją istoty niezwykłe, często o nadprzyrodzonych zdolnościach. Wspólną cechą tych historii jest ich niesamowity klimat, atmosfera grozy i czającego się śmiertelnego niebezpieczeństwa.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Andrzeja Pilipiuka, ale już jestem pod jej wielkim wrażeniem. Myślę, że trzeba być naprawdę zdolnym pisarzem, aby umieć wywołać u czytelnika gęsią skórkę i wypieki z emocji podczas czytania.
Dwa pierwsze opowiadania: „Tajemnica zielonej teczki” i tytułowy „Zły las” przenoszą nas w przeszłość, w lata 30-te i 40-te. Szczególnie podobała mi się pierwsza historia, której bohaterką jest młoda dziewczyna, Krysia Malinowska. Po śmierci ojca, który był antropologiem i pracował w tajnym instytucie na zlecenie wojska, odwiedza ją porucznik Henryk Grot, który składa jej propozycję pracy będącą niejako kontynuacją tego, co robił jej ojciec. Mężczyzna chce, by Krysia pojechała na tajemniczą ekspedycję badawczą w roli tłumaczki. Nie ukrywa też od początku, że misja może być niebezpieczna i bardzo ryzykowna.
Bohaterka wyrusza więc w niezwykłą podróż, pełną niespodziewanych, groźnych sytuacji, powoli odkrywa też nad czym przez lata pracował jej ojciec. Dowiaduje się szokujących faktów o swoim pochodzeniu. Podczas podróży wszyscy jej uczestnicy czują się obserwowani, mają świadomość, że ktoś lub coś nie chce ich obecności i że wisi nad nimi wielkie niebezpieczeństwo. Jak zakończy się ta ekspedycja i czy uda im się odkryć to, czego szukają? Doskonała, trzymająca od pierwszych stron historia!
W kolejnych dwóch opowiadaniach bohaterem jest Robert Storm – ekspert w zakresie historii sztuki, pracujący dla grupy miłośników pięknych, antycznych przedmiotów o nazwie Grono Jarzębiny. Odkrywa on tajemnicę obrazu, który został namalowany w genialny, ponadczasowy sposób oraz walczy z tajnym stowarzyszeniem tzw. śmieciarzy, którzy mszczą się na nim wykorzystując niezwykłe, wręcz magiczne siły.
Wszystkie cztery opowiadania czyta się jednym tchem. Książka wciąga i ciężko się od niej oderwać. Najbardziej jednak podobała mi się atmosfera opisanych historii, o której wcześniej już Wam wspominałam. Czytając, miałam wciąż uczucie, że coś czai się za plecami bohaterów, ukryte w ciemności czeka na odpowiedni moment by zaatakować, a na razie bacznie obserwuje …
Polecam bardzo, a ja z pewnością sięgnę po inne książki Andrzeja Pilipiuka!
Zapraszam do wysłuchania recenzji oraz fragmentu opowiadania pt. „Zły las” autorstwa Andrzeja Pilipiuka.
]]>
Bernard MacLaverty, autor książki pt. „ Przed końcem zimy” niewątpliwie jest doskonałym pisarzem. Powieść, choć w swym rozmiarze niedługa, jest małym arcydziełem, klejnotem wśród pisarskiej twórczości. Nie tylko pochłania czytelnika, ale też zmusza go do przemyśleń, do zastanowienia się nad własnym życiem i zadaniem sobie pytania czy w pędzie dnia codziennego, coś nam nie umyka.
Bohaterami powieści są Stella i Gerry Gilmore – małżeństwo z wieloletnim stażem, oboje na emeryturze, mieszkający w Szkocji. Ich syn, wraz z żoną i wnukiem osiadł w dalekiej Kanadzie. Tymczasem seniorzy wybierają się na kilkudniową zimową wycieczkę do Amsterdamu. Wyjazd, który z pozoru ma być zwykłym odpoczynkiem od szarej codzienności, staje się dla obojga okazją do podsumowania całego życia, momentem podjęcia przełomowych decyzji, szansą na zmierzenie się z bolesnymi wspomnieniami. Oboje uświadamiają sobie, co w ich życiu jest najważniejsze. Zdają sobie też sprawę z upływającego czasu i że to ostatni dzwonek, aby coś zmienić.
Przyznam się, że podczas lektury miałam mieszane uczucia w stosunku do postępowania głównej bohaterki – Stelli. Razem z Gerrym przeżyli wiele lat, on ją ogromnie kocha, ona jest jego opoką. Mężczyzna wykonuje tyle drobnych, czułych, wzruszających gestów, które pokazują, jak o nią dba, jak troszczy się każdego dnia. Zawsze, gdy przechodzą przez jezdnię, bierze ją za rękę, szklankę odstawia na chusteczkę, by brzęk szkła nie obudził śpiącej żony. Na ruchomych schodach staje za nią lub przed nią, aby ją podtrzymać, gdyby się potknęła. Zagląda jej w oczy, próbując zgadnąć o czym myśli. Ona jest całym jego światem. Tymczasem Stella sprowadza go do rangi „problemu”, który może stać na przeszkodzie w realizacji jej planów. Nie zauważa, że pogłębiający się alkoholizm męża jest formą ucieczki przed problemami, podobnie jak jej bezgraniczne oddanie się Bogu i religijność. Wmówiła sobie, że ma dług do spłacenia i nie zważając na człowieka, który teraz na starość potrzebuje jej bardziej niż kiedykolwiek, postanawia zmienić całe swoje i jego życie. Niestety i w jej wypadku wiek odgrywa znaczącą rolę i staje się powodem wielkiego rozczarowania..
Powieść „Przed końcem zimy” napisana jest w pięknym stylu. Z ogromną dbałością o szczegóły. Autor wykreował niezwykłą, przejmującą atmosferę, która wypełnia czytelnika swoistym spokojem, opanowaniem i wrażliwością na otaczający świat i drugiego człowieka. Literackim majstersztykiem są dialogi bohaterów – błyskotliwe, często pełne humoru, z nutą ironii, ale zawsze tętniące emocjami. W tym miejscu wielkie brawa należą się tłumaczowi, panu Jarkowi Westermarkowi, któremu doskonale udało się uchwycić ulotne piękno książki i jej klimat.
Powieść „Przed końcem zimy” to przepiękna, pełna uroku, wzruszająca historia dwojga ludzi w jesieni swojego życia. To opowieść o dojrzałej miłości, która wiele wybacza, jest cicha, czuła, niewypowiedzianie głęboka i zdolna przetrwać wszystkie nadchodzące burze.
Witajcie! Przedstawiam dzisiaj powieść angielskiej autorki thrillerów, szczególnie popularnej na Wyspach Brytyjskich.
Czytając książkę pt. „Pozwól mi wrócić” dowiadujemy się o wielkiej, ale tragicznej miłości dwojga ludzi, z których jedno, kobieta znika i nikt nie potrafi jej odnaleźć. Po latach Fin, bohater powieści, chce po raz drugi ułożyć sobie życie. Okazuje się jednak, że nie będzie to możliwe.
Zaskakujące sploty okoliczności doprowadzają Fina na skraj szaleństwa. Zaczyna mieć nadzieję, że jego zaginiona miłość żyje, a on jest coraz bliżej rozwiązania zagadki zniknięcia ukochanej Layli. Sytuacja i tak już skomplikowana, gmatwa się coraz bardziej.
Nie będę Wam zdradzać dalszego ciągu powieści, zachęcam abyście sami odkryli niezmiernie trudną prawdę, która czeka Fina. B.A.Paris, którą z powodzeniem nazwać można mistrzynią thrilleru, z wielkim talentem prowadzi czytelników do zaskakującego finału.
Miłośnikom gatunku oraz prozy B.A.Paris polecam Jej dwie wcześniejsze książki: „Za zamkniętymi drzwiami” oraz „Na skraju załamania”.
Zapraszam teraz do wysłuchania recenzji oraz fragmentu powieści pt. „Pozwól mi wrócić” autorstwa B.A.Paris
]]>
Oj tak
Polki, które opisuje w swojej książce Joanna Puchalska wcale nie zadziwiły świata, choć z pewnością powinny. Autorka opisuje trzynaście pań, które dla Polski, swojej ojczyzny, zrobiły wszystko co mogły i potrafiły. Były to tak zwane ciche bohaterki, o których świat nigdy nie słyszał i pewnie słyszeć nie będzie.
Pamiętajmy, że w naszym kraju prawa wyborcze panie zdobyły zaraz po odzyskaniu przez Polskę niepodległości – 28 listopada 1918 roku. Jednak historia Polski obfituje w powstania i wojny, często więc już wcześniej na barkach kobiet spoczywał ciężar utrzymania dzieci, a nawet całej rodziny. Bardziej przedsiębiorcze niewiasty czasem wychodziły poza zakres swoich obowiązków. Mnie osobiście zaimponowały dwie panie …
Pierwszą jest Salomea Regina Pilsztynowa, którą wydano za mąż w wieku 14-tu lat za lekarza okulistę. Obydwoje wyjechali do Stambułu i tam młoda kobieta nauczyła się od męża podstaw wiedzy lekarskiej. Nasza bohaterka mając wrodzony talent i umiejętność łatwego nawiązywania kontaktów, z powodzeniem uprawiała zawód medyka. Leczyła elity Turcji, Polski i Rosji. Miała barwne życie, między innymi była nadworną lekarką w haremie sułtana Mustafy III.
Drugą kobietą o której czytałam po raz pierwszy, to profesor Politechniki Lwowskiej – Alicja Dorabialska. Przez pewien czas pracowała w paryskim laboratorium z Marią Skłodowską – Curie. W czasie okupacji uczyła w Warszawie na tajnych kompletach akademickich. Jak pisze Joanna Puchalska – Alicja Dorabialska to piękna postać polskiej nauki.
Domyślam się, że autorka książki miała trudny wybór i te 13 opisanych żyć kobiecych łatwo było zamienić na 13 innych, równie dzielnych, bohaterskich, poświęcających życie ojczyźnie.
Historie trzynastu niezwykłych Polek warte są przeczytania. Zachęcam do tego nie tylko panie. Pamiętajmy, że przedstawione kobiety spełniały swoje marzenia, zapisując jednocześnie piękne karty w historii naszego kraju.
Zapraszam do wysłuchania recenzji oraz fragmentu książki Joanny Puchalskiej pt. „Polki, które zadziwiły świat”. Usłyszycie Alicję Dorabialską i jej pogląd jak żyć, gdy nadchodzi starość.
]]>
Książka Diona Leonarda pt. „Odnaleźć Gobi” jest niezwykła przede wszystkim dlatego, że historia w niej opisana jest oparta na faktach. Autor jest ultramaratończykiem, co oznacza, że bierze udział w niezwykle trudnych, krańcowo wycieńczających, długich na kilkaset kilometrów biegach. Organizowanych w miejscach, gdzie panują niebezpieczne, często zagrażające życiu warunki. Jednym z takich wyścigów był dwustupięćdziesięciokilometrowy bieg przez pustynię Gobi w Chinach. To właśnie tam, wśród zawodników, Dion po raz pierwszy zauważył małą suczkę proszącą o jedzenie. Piesek przylgnął do niego i wspólnie pokonywali kolejne etapu maratonu. Z każdym kilometrem bezgraniczne zaufanie pieska do biegacza rosło, a ten zakochiwał się w małym czterołapku bez pamięci. Po ukończeniu biegu wiedział, że zrobi wszystko, aby zabrać Gobi – nazwał sunię na cześć pustyni, gdzie ją znalazł – do domu do Wielkiej Brytanii.
Okazało się jednak, że nie będzie to takie proste. Aby przewieźć zwierzę z Chin do Anglii trzeba wypełnić wiele procedur, pies musi przejść badania, a następnie kwarantannę. Gdy Dion zostawił Gobi pod opieką znajomej Chinki, a sam wrócił do domu, by załatwiać potrzebne dokumenty, piesek zaginął. Mężczyzna jednak nie poddał się, zaczął zbierać pieniądze na opłacenie przejazdu Gobi i pojechał z powrotem do Chin odszukać małego pieska, któremu oddał swoje serce.
Jego historia stawała się coraz bardziej popularna. Pisały o nim gazety, mówiono o nim w telewizji, udzielał mnóstwa wywiadów i prosił o pomoc w odnalezieniu małej Gobi. Niemal cały świat kibicował mu w jego poszukiwaniach.
Cała historia jest ogromnie wzruszająca. Każdy, kto kocha zwierzęta, rozumie niezwykłą więź jaka może powstać między psem a człowiekiem. Dion Leonard zrobił dosłownie wszystko co było w jego mocy, aby przywieźć sunię do domu i zapewnić jej bezpieczne miejsce, pełne miłości i troski.
Dion jest bezwzględnie człowiekiem z wielkim charakterem. Nie poddaje się, trudności i kolejne przeszkody tylko mobilizują go do dalszego działania, nie przyjmuje porażki do wiadomości. Wytrwale dąży do celu, mimo że jego osiągnięcie wydaje się graniczyć z cudem.
Dla mnie, osoby, która kocha zwierzęta, a przede wszystkim właśnie psy są najbliższe mojemu sercu, Dion Leonard pozostanie wielkim bohaterem. Człowiekiem, który walczył jak lew o możliwość zaopiekowania się małym pieskiem o wielkich, brązowych oczach…
Zapraszam Was na wysłuchanie recenzji oraz fragmentu książki Diona Leonarda pt. „Odnaleźć Gobi”.
]]>
Moment, gdy słońce przecina równik,a dzień dogania swoją długością noc, nazywamy punktem Barana. To wtedy ciemność ustępuje światłu, tak jak w historii opisanej przez Aleksandra Sowę – dobro równoważy zło, a rachunki zostają ostatecznie wyrównane.
Powieść pt. „Punkt Barana” jest porywająca, ale też trudna w czytaniu. Porusza wiele problemów współczesnego świata, a przede wszystkim świata polityki. Odsłania bezwzględność rządzących, którzy zrobią wszystko, aby tylko osiągnąć swój cel. Korupcja na najwyższych szczeblach władz, zakłamanie i fałsz niemal na każdym kroku, współpraca z ludźmi o wątpliwej reputacji – to powszechne zjawiska. Żądza władzy i pieniędzy jest tak silna, że zlecenie morderstwa nie stanowi problemu. Każdą zbrodnię można zatuszować, sfałszować raporty, wyjaśnić po swojemu i tak by było elitom na rękę.
My, zwyczajni szarzy ludzie, nie zdajemy sobie sprawy, jak naprawdę wygląda sytuacja polityczna w kraju, że wszystko zależy od układów i kuluarowych rozmów. To co przekazują media, to zazwyczaj z góry przygotowana historia, która z prawdą ma niewiele wspólnego.
Choć fabuła książki jest fikcyjna, to zaskakująco przypomina naszą polską rzeczywistość. Akcja powieści jest bardzo dynamiczna, pełna zaskakujących zwrotów. Pościgi, ucieczki, morderstwa na zlecenie, podsłuchy, policyjne śledztwo, gangsterskie przepychanki – to wszystko dzieje się niemal jednocześnie. Czyta się tą historię, jakby oglądało się doskonały film akcji, kino wyjątkowe, zmuszające widza do myślenia i wyciągnięcia niestety niewesołych wniosków.
Cała historia kręci się wokół śledztwa prowadzonego przez policyjny wydział do spraw zabójstw. Gdy ginie wysoki szczeblem policjant, a ktoś za wszelką cenę stara się sprawę zatuszować, komisarz Franciszek Merges wraz z zaufanymi współpracownikami nie poddaje się i dąży do ustalenia prawdy. Jego dochodzenie odsłania kolejne przestępstwa, a ślady zaczynają sięgać coraz wyżej.
Ważną rolę odegra tu też Emil Stompor, były policjant z tragiczną przeszłością, który łatwo nie zapomina doznanych krzywd. Zrobi wszystko, by się zemścić i wyrównać rachunki.
Wielkim atutem książki jest język, jakim jest napisana. Mamy tu i śląską gwarę i policyjny slang i więzienną grypserę. Język męski, często szorstki i wulgarny, nadaje powieści autentyczny, wiarygodny charakter.
Dla mnie, rodowitej Warszawianki, zawsze olbrzymią przyjemnością jest czytać powieść, której akcja rozgrywa się w stolicy – tak jak tutaj. Wspomniany jest nawet Wilanów, gdzie się wychowałam…
Polecam tą książkę bardzo, choć nie porusza ona łatwych tematów, pokazuje świat bezwzględny i bardzo brutalny. Świat w którym żyjemy.
Zapraszam na wysłuchanie recenzji oraz fragmentu książki Aleksandra Sowy pt. „Punkt Barana”.
]]>„Siedem Dni Razem” to książką niezwykle wciągająca, napisana barwnym, lekkim językiem, pochłaniająca czytelnika na długie godziny. Gdy wzięłam ją do ręki, bałam się, że będzie to kolejna ckliwa historia ze Świętami Bożonarodzeniowymi w tle. Tymczasem okazało się, że powieść niesie ze sobą prawdziwe przesłanie, pokazuje jak ważna jest miłość i wsparcie ze strony rodziny. Obfituje w przełomowe momenty, chwilami przypomina jazdę rolercoasterem, niespodziewane zwroty akcji gonią jeden za drugim i tak jak w rzeczywistości, okazuje się, że każdy z bohaterów skrywa swoje tajemnice, które wychodzą na jaw w najmniej odpowiednim momencie…. Wartka akcja porywa, książkę czyta się jednym tchem i bardzo trudno się od niej oderwać, a postacie są bardzo ostro zarysowane.
Bohaterami powieści są członkowie rodziny Birch’ów, którzy przygotowują się do Świąt. Senior Andrew jest krytykiem kulinarnym. Odwiedza okoliczne knajpki, a następnie piszę o nich recenzję w niezwykle humorystycznym, ale też krytycznym stylu. Jego marzeniem było zostać dziennikarzem wojennym, wciąż wspomina czasy młodości, gdy relacjonował wojnę w Libanie. Ta praca była niezwykle niebezpieczna, dlatego po urodzeniu dzieci, postanowił z niej zrezygnować. Poznajemy go w momencie, gdy dostaje list od Jessiego – młodego mężczyzny, który okazuje się być jego nieślubnym synem. Andre ukrywa tą wstrząsającą wiadomość przed resztą rodziny i próbuję sobie z nią sam poradzić.
Jego żona Emma jest ciepłą, serdeczną, delikatną osobą, która swoje życie poświęciła wychowywaniu dzieci i wspieraniu męża. Na kilka dni przed Świętami dowiaduje się, że choruje na raka. Postanawia nic nikomu nie mówić, by nie zepsuć najbliższym Świąt.
Olivia, najstarsza córka, wraca z Liberii w Afryce, gdzie jako lekarka wolontariuszka walczyła z epidemią niezwykle groźnego wirusa Haag. Cała rodzina Birchów zostaje więc objęta 7-dniową kwarantanną, wyjeżdżają do swojej odosobnionej posiadłości w Norfolk, by tam razem przeżyć Świąteczny czas i przeczekać trudny czas odizolowania. Nikt nie wie, że Oliwia bardziej niż kto inny narażona jest na zachorowanie, ponieważ będąc w Liberii zakochała się ze wzajemnością w młodym lekarzu. Para nie zważała na żadne środki ostrożności będąc razem. Zaraz po powrocie do kraju, chłopak zachorował. Teraz Oliwa umiera z niepokoju o niego oraz o siebie, wiedząc, że jej choroba może również zagrozić jej rodzinie.
Phoebe, to najmłodsza córka w familii Birchów. Właśnie zaręczyła się z Georgem. Mimo, że radośnie się uśmiecha i wydaje się szczęśliwa, jej serce ściskają wątpliwości. Stara się jednak ich nie okazywać i robi dobrą minę ….
W posiadłości w Norfolk pojawi się w końcu Jessie i George – obaj narobią niezłego zamieszania. Pobyt w posiadłości miał być spokojnym czasem, pełnym odpoczynku, wypełnionym delektowaniem się atmosferą Świąt. Tymczasem przybierze kształt tsunami. Kolejne sekrety będą wychodzić na jaw i burzyć życie familii. Jednak, choć z początku będzie się wydawać, że rodzinna opoka pęka, a ich wzajemna miłość i zaufanie chwieje się w posadach – to ostatecznie wszyscy wyjdą z tej próby silniejsi, niż byli na początku.
„Siedem dni Razem” to przede wszystkim książka o tym, jak ważna jest rodzina. Pomimo różnic, odmiennych zdań, opinii i światopoglądów, mimo skrywanych żalów i pretensji – więź jaka łączy członków rodziny Birchów jest najsilniejsza. Gdy przychodzi im się zmierzyć z kolejnymi problemami, stają za sobą murem, gotowi na każde poświęcenie w imię miłości jaka ich wszystkich łączy.
Świetna książka! Bardzo polecam i zapraszam na wysłuchanie recenzji oraz fragmentu powieści Francesci Hornak.
Sheena Kamal – autorka bestsellerowego kryminału pt. „Nieobecna” ukończyła nauki polityczne na Uniwersytecie w Toronto. Książka ta jest jej literackim debiutem. Sheena mieszka w Vancouver i tam też rozpoczyna się akcja powieści.
Bohaterką książki jest Nora, kobieta, która pracuje w biurze detektywistycznym i zawodowo zajmuje się poszukiwaniem zaginionych osób. Jej przeszłość skrywa wiele tajemnic,a ona sama jest niezwykle skrytą, zamknietą w sobie osobą, która stara się być jak najmniej widoczna dla otoczenia. Jeden telefon sprawia, że bohaterka musi zmierzyć się ze swoją mroczną historią. Piąta rano, dzwoni Everett Walsh – to on przed 15-tu laty adoptował córkę Nory. Teraz Bonnie – zbuntowana nastolatka, zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach, a Everett postanowił odnaleźć biologiczną matkę dziewczyny z nadzieją, że ta wie dokąd udała się córka. Everett prosi Norę o spotkanie i tak zaczyna się porywający, dramatyczny ciąg zdarzeń, który doprowadzi do walki na śmierć i życie. Bohaterka nie raz wpada w kłopoty, z których często wychodzi mocno poraniona, jednak robi wszystko by uratować swoją córkę.
Książkę czyta się jednym tchem. Jest niesamowicie wciągająca i trzymająca w napięciu. Akcja dynamicznie się zmienia, postacie są bardzo wyraziste, a autorka potrafi wywołać w czytelniku silne emocje. Poruszony jest tu też problem wykluczenia społecznego, alkoholizmu i samotności.
Doskonała powieść kryminalna – polecam.
Zapraszam na wysłuchanie recenzji oraz fragmentu powieści Sheeny Kamal.
]]>