„Gdzie jest Mia?” Alexandry Burt to jeden z lepszych thrillerów, jakie ostatnio czytałam. Książka pochłania czytelnika od pierwszej strony, wciąga i nie pozwala łatwo o sobie zapomnieć. Od początku utrzymuje się bardzo duże napięcie. W myśl zasad Hitchcocka, że „film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć” ta książka właśnie taka jest. Ciągłe uczucie zagrożenia, tajemnicy i wyścig z czasem, by uratować maleńkie dziecko. To wszystko sprawia, że książkę czyta się z wypiekami na twarzy i gęsią skórką na rękach.
Bohaterką powieści jest 29-letnia Estelle Paradise, którą poznajemy w momencie, gdy ta budzi się w szpitalu w ciężkim stanie. Ma ranę postrzałową głowy, amputowane ucho i liczne obrażenia. Do tego cierpi na amnezję, nie pamięta co się stało, wie tylko, że coś bardzo niedobrego. Pierwsza rzecz, o której sobie przypomina to fakt, że jej 7-miesięczna córeczka Mia zaginęła.
Od tego momentu życie Estelle koncentruje się na próbie poskładania wspomnień w jedną całość i przypomnienia sobie, co stało się z małą Mią. Nie jest to proste, zwłaszcza że wiele śladów wskazuje, że kobieta miała poważne problemy zdrowotne, cierpiała na depresję poporodową, nie radziła sobie w opiece nad córką. Nie miała też oparcia w mężu. Czy w afekcie mogła skrzywdzić swoje dziecko? Policja wszczyna śledztwo, a Estelle trafia do szpitala psychiatrycznego pod opiekę dr Ari. Zrozpaczona, przerażona możliwością, że mogła zamordować własną córkę, samotna w swoim cierpieniu, poddaje się terapii by odzyskać wspomnienia i poznać prawdę, nawet tę najgorszą.
Dzięki innowacyjnemu leczeniu, amnezja powoli ustępuje, ale wydarzenia, które odsłania umysł Estelle są tak wstrząsające, że aż trudno w nie uwierzyć. Niemal do ostatnich stron książki nie jesteśmy też pewni, czy cała historia, którą przypomina sobie stopniowo kobieta, nie jest urojeniem spowodowanym chorobą psychiczną i czy aby na pewno wydarzyła się na prawdę.
Tak jak powiedziałam, książka jest doskonałym, pełnym napięcia thrillerem. Obok całego wątku sensacyjnego, poruszony jest tu niezwykle ważny problem, jakim jest depresja poporodowa i jak ogromnie istotna jest pomoc specjalisty w tych pierwszych dniach i tygodniach po urodzeniu dziecka. Młoda matka musi mieć wsparcie, a jeśli nie ma go w rodzinie, powinny je zapewnić odpowiednie instytucje. Jednocześnie autorka całą opisaną historią pokazuje, jak wielka i głęboka jest miłość matki do swojego dziecka. Jak wiele kochający rodzic potrafi zrobić w imię tego uczucia, łącznie z narażeniem własnego życia.
Polecam Wam książkę pt. „Gdzie jest Mia?” gorąco i zapraszam do wysłuchania recenzji i fragmentu powieści.
]]>Cześć kochani! Ostatnio były piękne, ciepłe, słoneczne dni. Dlatego książkę o której Wam dzisiaj opowiem, czytałam głównie w ogrodzie. Gdy chwilami unosiłam wzrok znad stronic powieści, uderzał mnie kontrast dwóch światów – tego opisywanego w książce i realnego, w którym ja żyję …
„Uwikłani” Marcina Ogdowskiego to książka wypełniona hukiem spadających bomb, eksplodujących granatów i gwizdem nadlatujących pocisków. Przenosi nas w sam środek wojny, która rozgrywa się na Ukrainie – czyli całkiem blisko naszych granic.
Autor jest korespondentem wojennym. W trakcie swoich niebezpiecznych i trudnych wypraw, był świadkiem wojennej rzeczywistości, a książkę oparł na swoich spostrzeżeniach i doświadczeniach. Jest to więc najbardziej prawdziwy i obiektywny obraz dramatycznych losów ludzi podczas wojennej zawieruchy.
To trudna lektura. Przynajmniej dla mnie. Tak ciężko mi zrozumieć bezgraniczne okrucieństwo ludzi wobec siebie, żądzę zabijania, poniżania, odarcia drugiego człowieka z jego godności i pozbawienie go jakichkolwiek praw. Opisy okrutnego traktowania jeńców i ich egzekucji, obrazy pól bitewnych i walk, krzyki rannych, jęki umierających, domy w gruzach i płonące lasy – to wszystko przeraża do granic. A świadomość, że Marcin Ogdowski oparł tło powieści na faktach – wstrząsa do głębi.
Bohaterami książki jest czwórka przyjaciół o polskich korzeniach. Los rzucił ich w wir ukraińskiej wojny, ale znaleźli się w różnych miejscach i po różnych stronach barykady. Michał Domański jest dowódcą ukraińskiego batalionu. Silny, odpowiedzialny i zdecydowany, staje się świadkiem masakry swoich żołnierzy, a potem trafia do niewoli. Piotr Mazur jest ochroniarzem premiera Donieckiej Republiki Ludowej – Wiktora Komarowa. Dużo widzi, jeszcze więcej się domyśla. Marek Wojciechowski to dziennikarz i korespondent wojenny. Stara się przede wszystkim obiektywnie i rzetelnie opisywać sytuację wojenną – na co często przełożeni mu nie pozwalają. I Daria Iwaszko, Rosjanka polskiego pochodzenia, dziennikarka. Sporo łączy ją z Markiem, a jej obecny chłopak to wysoko postawiony i niezwykle groźny Siergiej Kłuszyn. Całą czwórkę łączy wspólna przeszłość. Poznali się w Afganistanie. Tam też zostali ranni, gdy pojazd którym podróżowali, wjechał na minę. Teraz znowu przychodzi im się zmierzyć z koszmarem konfliktu wojennego.
Książka napisana jest bardzo przystępnie, powiedziałabym nawet, że filmowo, bo czytając, ma się wrażenie, jakby oglądało się poszczególne sceny. To zdecydowanie kino akcji – dużo się dzieje.
Fabuła wciąga i choć opisana historia ma tak dużą wagę, że chwilami czytelnikowi trudno ją udźwignąć, nie sposób się od niej oderwać. Wstrząsa, dotyka głębokich emocji. Wątek fabularny jest rozbudowany, natomiast całe tło i opisana rzeczywistość konfliktu na Ukrainie pokazuje, co na prawdę tam się rozgrywa.
Podnoszę wzrok znad książki. Cisza, śpiewają ptaki, przez liście drzew prześwieca słońce, za plecami mam ściany swojego domu. Prawdziwy raj, aż trudno uwierzyć, że tak niedaleko trwa prawdziwe piekło. Dziewczyna w niebieskiej sukience – może podobna do mnie, chowa się w lesie przed nadchodzącym wojskiem, widzi masową egzekucję żołnierzy, potem jeden z gwardzistów próbuje ją zgwałcić, a gdy ucieka, inny strzela jej w plecy. Dziewczyna ginie …
Bezimienni ludzie, cywile, żołnierze – nic nie znaczą w tej wojnie, ich życia zdają się bez wartości. Na najwyższych szczeblach władzy zapadają kluczowe decyzje – poza kulisowe układy, umowy, machlojki, manipulacje – to tu rozdaje się karty. Intrygi i korupcja są na porządku dziennym. Nie wiadomo komu wierzyć, komu ufać. Nie istnieją prawa, których nie da się złamać. Skala hipokryzji i okrucieństwa jest tak wielka, że aż trudno w nią uwierzyć. Wojna ma przynieść zyski – bez względu na to ile ofiar pochłonie.
„Na wojnie zawsze wygrywa pieniądz” – mówi jeden z bohaterów „Uwikłanych” i to jest przerażająca prawda.
Książkę „Uwikłani” Marcina Ogdowskiego ogromnie polecam – trudna, ale prawdziwa i skłaniająca do przemyśleń. Pozostaje w człowieku na długo.
Zapraszam Was teraz do wysłuchania recenzji i fragmentu książki „Uwikłani”, w którym pokazany jest przerażający obraz bitewnego pola.
]]>Autor książki pt. „Gen Atlantydzki” urodził się w Północnej Karolinie. Tam przez 10 lat swojego dorosłego życia pracował w branży internetowej, by wreszcie zająć się pisaniem. Pierwsza książka i od razu gigantyczny sukces. „Gen Atlantydzki” wydano w 2013 roku i jest to pierwszy z trzech planowanych tomów. Całość trylogii ma nosić tytuł „Zagadka pochodzenia”.
Niektórzy porównują tę książkę do „Kodu Leonarda da Vinci”. Nie poszłabym aż tak daleko. Nie mniej jest ona intrygująca, a czasem nawet wstrząsająca. Pytania zadawane przez autora: skąd pochodzimy, co nas czeka w przyszłości i dokąd zdążamy wystarczają jako zachęta do przeczytania „Genu…”. Wyczuwam, że Riddle zafascynowany był mitem o Atlantydzie, czyli zaawansowanej technologicznie cywilizacji, która momentalnie przestała istnieć – to jeszcze jedna zagadka!
Książka o której mowa, ma bardzo dużo walorów. Przede wszystkim tempo. Czytelnikowi czasem trudno nadążyć za autorem. Pomysł goni pomysł, akcja goni akcję. Książka podzielona jest na krótkie rozdziały, które opisują działania różnych osób. Opisy są bardzo realistyczne. Niemal każda akcja jest maksymalnie dynamiczna. Wzbudza nasze emocje. Czytając „Gen Atlantydzki” czuję się tak, jakbym oglądała film akcji, a krótkie rozdziały kojarzą mi się z kadrami filmowymi przesuwającymi się przed oczyma. Z pewnością fachowcy ocenią, że warto w przyszłości nakręcić film na podstawie tej lektury.
Słowo o bohaterach: Kate Warner i Davidzie Vale. Kate to biolog. Prowadzi w Dżakarcie badania nad autyzmem. Przypadkowo odkrywa coś, co może zburzyć nasz dotychczasowy świat. Pewna tajemnicza organizacja postanawia przejąć jej wiedzę. David Vale zwalcza terroryzm i terrorystów. Sprawiedliwy i stanowczy. Wraz z Kate postanawiają pokrzyżować szyki tajnej organizacji.
Kate i David to pozytywni bohaterzy. Budzą moją sympatię, a czytając chwilami boję się o ich życie.
Sądzę, że”Gen Atlantydzki” to świetna literatura, choć ma bardzo skomplikowaną fabułę i jest nieco zagmatwana. I tak uważam, że jest to wspaniała książka, warta przeczytania.
Dalsze losy Kate Warner i Davida Vale opisane zostały przez A.G. Riddle’a w „Pladze Atlantydzkiej”. Książka ta ukaże się w naszych księgarniach jesienią 2016 roku.
Zapraszam Was teraz do wysłuchania recenzji oraz fragmentu książki „Gen Atlantydzki”
]]>