Pozycji książkowych w minionym miesiącu może nie było dużo, ale ciężar jakościowy spory – zwłaszcza dwóch biografii, które miałam ogromną przyjemność poznać.
Wkraczamy w ostatni miesiąc roku … Może wypadałoby przeczytać coś świątecznego, aby poczuć atmosferę zbliżających się dni … na razie totalnie utonęłam w „Rewersie” – czyli zbiorze 11 opowiadań kryminalnych napisanych przez najlepszych polskich autorów powieści z dreszczykiem … Już niedługo na blogu
Witajcie moi drodzy! Dzisiaj recenzja niezwykła, tak jak wyjątkowa jest pozycja książkowa, która ostatnio trefiła w moje ręce od wydawnictwa Harper Collins. Nie jest to książka do czytania, ale zbiór grafik przygotowanych do pokolorowania.
Obecnie bardzo modne są tzw. kolorowanki dla dorosłych. Skupienie się na dokładnym i estetycznym malowaniu obrazu pozwala odprężyć się, zapomnieć o problemach, uspokoić codzienną gonitwę myśli i wyciszyć emocje. Wiele osób twierdzi, że takie bawienie się barwami, ma prawdziwie terapeutyczny wpływ, relaksuje i doskonale poprawia ogólne samopoczucie.
Obrazy zawarte w książce pt. „Fantastyczne zwierzęta i jak je znaleźć” to nic innego jak sceny z popularnego i chyba wszystkim znanego filmu o tym samym tytule. Znajdziemy tu więc postacie głównych bohaterów, ulice Nowego Yorku, czarodziejskie różdżki, magiczne symbole, a nawet zajrzymy do tajemniczej walizki Newta.
Jeżeli jesteście fanami filmu, to z pewnością ta kolorowanka będzie dla Was doskonałą propozycją na długie jesienne i zimowe wieczory. Kolory ożywią biało czarne obrazy i znów wraz z Newtem Scamanderem będziecie przemierzać ulice mrocznego Nowego Yorku i zagłębiać się w świat czarodziejów i mugoli.
Pięknie wydana, prawdziwie magiczna kolorowanka. Wspaniała gratka dla miłośników literatury J.K.Rowling. Polecam!!!
]]>Dzisiaj opowiem Wam o wspaniałym kardiochirurgu, prawdziwym bohaterze, człowieku, który jako pierwszy w Polsce przeszczepił serce – opowiem Wam o profesorze Zbigniewie Relidze. Uważam, że każdy powinien przeczytać jego biografię. Choćby po to, żeby zrozumieć, jak można wspaniale przeżyć życie i zostać we wdzięcznej pamięci wielu tysięcy ludzi.
Pacjenci mówili o nim „święty”, choć wyglądy świętego nie miał. Wysoki, przygarbiony i zawsze uśmiechnięty. Ludziom ciężko chorym dawał nadzieję. Obiecywał, że zrobi wszystko by ich uratować, ocalić przed śmiercią. Szanował pacjentów i podległy personel. Młodych chirurgów uczył odpowiedzialności i starał się ich wychować na swoich następców.
Mówił o sobie, że jest ateistą, ale zaprzyjaźniony ksiądz Tischner odpowiadał: „… eee tam, gdzie pan jest niewierzący. Pan jest wierzący, tylko pan nie jest kościelny …”.
Zdjęcie profesora Religi wykonane dla National Geographic zostało zdjęciem roku i obiegło niemal cały świat. Na fotografii siedzi przy stole operacyjnym, wyczerpany prof. Religa. Obok, oparty o ścianę, siedząc na podłodze, śpi jego asystent. Na stole operacyjnym pacjent o którego życie przed chwilą walczył chirurg. Tak pięknie widać tu bezmierne zmęczenie lekarza, który pewnie już mógłby, ale nie chce opuścić pacjenta.
Profesor nie przywiązywał uwagi do ubrania, jeździł rozklekotanym samochodem, ale dla chorego był gotów zrobić wszystko. Pewnie każdy z nas, życzyłby sobie takiego lekarza. Gdy został ministrem zdrowia, próbował zmienić system opieki nad chorymi. Nie udało mu się to. Odebrał to jako swoją wielką porażkę.
Ażby chciało się zakrzyknąć: -Profesorze, rób to co robisz cudownie, lecz chore serca! Profesor Religa jednak jeździł wiele po świecie i miał skalę porównawczą. Próbował zrobić coś pozytywnego dla polskiego lecznictwa – napotkał jednak na ogromny opór.
Kawa pita w nadmiarze, papierosy – w nadmiarze, alkohol – również w nadmiarze. Jazda samochodem do domu czy kliniki – z nadmierną szybkością. Swoich niepowodzeń nie traktował jednak jako rezygnacji z marzeń o reformie polskiej służby zdrowia. Dopiero choroba spowodowała, że wycofał się z polityki. Choroba śmiertelna – o czym zdawał sobie doskonale sprawę od początku.
Żona profesora Zbigniewa Religi, Anna Wajszczuk opowiada o stałym poczuciu braku jego osoby. Wspomina, jak w młodości dużo podróżowali po Europie, chodzili na mecze piłki nożnej – profesor był fanem Górnika. Był czas, że razem wędkowali… A potem szara codzienność. Ona z dziećmi w Warszawie, mąż w Zabrzu. Była przeciwna jego karierze politycznej.
Oprócz tęsknoty, pani Anna Wajszczuk cieszy się, że mąż zostawił swoich następców. Ludzi zdolnych, mających do pacjentów podobny stosunek, jaki miał on – Zbigniew Religa. Uczniowie profesora to między innymi wybitni lekarze: prof. Marian Zembala, prof. Andrzej Bochenek, prof. Romuald Cichoń.
Warte odnotowania jest też to, że 10 października 2014 roku, na polskie ekrany wszedł film zatytułowany „Bogowie” opowiadający o życiu profesora. W główną postać niezwykłego kardiochirurga genialnie wcielił się Tomasz Kot.
Religa podsumowując mówi, że dumny jest ze swojego życia i z tego, że nigdy nikogo nie skrzywdził. Moim zdaniem, takich ludzi jak Profesor trudno spotkać, a jeśli już gdzieś są, muszą się ukrywać, by nie zniszczyło ich środowisko.
Namawiam ogromnie – przeczytajcie biografie profesora Zbigniewa Religi. Po tej lekturze odzyskacie wiarę w drugiego człowieka i zyskacie świadomość, że wśród nas przebywają niewiarygodnie dobrzy i niezwykle oddani innym ludzie.
Zapraszam Was na wysłuchanie recenzji oraz fragmentu książki pt. „Religa – biografia najsłynniejszego polskiego kardiochirurga”.
]]>Cześć!!! Chciałabym wam dzisiaj opowiedzieć o niezwykłej książce. Do pewnego momentu wydawała mi się ona magiczna, później zrobiła się straszna, żeby w końcu przeistoczyć się w potworną, przerażającą powieść. Dzisiaj opowiem Wam o „Oceanie na końcu drogi” autorstwa Neila Gaimana.
Bohaterem i narratorem książki jest sam autor, który wraca w rodzinne strony i wspomina swoje dzieciństwo, a dokładnie czas, gdy miał 7 lat. Siada na ławeczce nad stawem i gdy patrzy na błękitną taflę wody, zaczynają do niego wracać wspomnienia. Widzi więc stary dom w którym przeżył wiele lat i który później został zburzony. Wspomina siebie samego i 7-me urodziny, na które nikt z zaproszonych gości nie przyszedł. Za to dostał jeden z piękniejszych prezentów – czarnego kotka Puszka, którego kochał całym sercem. Był samotnym dzieckiem, bez przyjaciół. Uwielbiał za to świat książek, widział i rozumiał więcej, niż jego bliscy sądzili. Był bardzo wrażliwy.
Jego jedyną przyjaciółką była Lettie Hempstock, która wraz z matką i babką mieszkała na pobliskiej farmie. Nieco starsza od niego, kaczy staw przy domu nazywała oceanem. Lettie wkroczyła w losy naszego małego bohatera w szczególnym momencie – w dniu, kiedy zwykłe, uporządkowane życie zaczęło wywracać się do góry nogami. Miały w tym swój udział złe moce, które obudziły się ze snu.
Górnik opali, który wynajmował pokój u rodziców chłopca, popełnia samobójstwo. Ludzie zaczynają kłócić się i wariować. Gdy chłopiec biegnie po pomoc do Lettie, okazuje się, że ona wraz z matką i babką mają dar jasnowidzenia, wiedzą o rzeczach, które zwykłemu człowiekowi nawet się nie śniły, znają pierwszy język tworzenia, a starsza pani Hempstock pamięta Wielki Wybuch i jak powstawał księżyc.
Lettie, która w rzeczywistości nie jest zwykłą 11-latką idzie wraz z chłopcem, by skrępować i obezwładnić mantowilka – złego ducha, który miesza w umysłach ludzi. Duch okazuje się groźniejszy niż się wydawał i podczas próby jego uśpienia, dochodzi do wypadku. Przez stopę chłopca, wprost do jego serca, wślizguje się robak, a bohater staje się swoistymi „drzwiami”, czyli drogą dla duchów do rzeczywistego świata.
Z każdą stroną książki robi się coraz groźniej i bardziej przerażająco. Scena, gdy ojciec opętany złymi mocami próbuje utopić syna w wannie z lodowatą wodą lub ta, gdy warminty – ptaki głodu, sprzątacze gromadzą się jak cienie, jak bezkształtne plamy wokół bohatera, by go pożreć … na prawdę robią wrażenie i zostają w wyobraźni czytelnika na bardzo długo.
Powieść Neila Gaimana jest zdecydowanie niezwykła, fantastyczna, mroczna, przerażająca, ale jednocześnie dziwnie wciągająca. To swoista baśń dla dorosłych, choć jej bohaterem jest niewinne i naiwne jeszcze bardzo dziecko. Realizm przedstawionego świata przeplata się z fikcyjną rzeczywistością wziętą jakby prosto z sennego koszmaru – pełną złych mocy, duchów, potworów i czystej siły zła.
Jak to w baśniach bywa, po wielu perypetiach w końcu wygra dobro, jednak w powieści Gaimana odzyskanie spokoju i unicestwienie złych mocy przypłacone zostanie życiem drogiej bohaterowi osoby.
Książka pt. „Ocean na końcu drogi” nie zostanie moją szczególnie ulubioną pozycją literacką, ale z pewnością zapomnieć o niej będzie niezwykle trudno.
Zapraszam Was teraz na wysłuchanie recenzji oraz fragmentu książki Neila Gaimana.
]]>Już patrząc na książkę o Kukuczce przeczuwałam, że będzie doskonała i nie rozczarowałam się. Wiele wspaniałych zdjęć oraz fragmenty pamiętnika wielkiego himalaisty, alpinisty i taternika. Dla mnie osobiście – wielkiego człowieka.
Jako drugi na Ziemi, zaraz po Reincholdzie Messnerze, wywalczył Koronę Himalajów i Karakorum. Oznacza to, że zdobył wszystkie czternaście głównych szczytów, o wysokości ponad osiem tysięcy metrów.
Tematyka gór jest mi bardzo bliska. Kocham je, ale wspinaczka mnie przeraża, a mój podziw dla wspinaczy jest bezgraniczny. Chętnie czytam o zdobywaniu szczytów, a więc również o tragediach i dramatach, które są nieodłączne przy tego rodzaju pasji. Bardzo przeżywam takie książki i trudno mi pojąć, jak można ryzykować życie, żeby zdobyć jakikolwiek szczyt. Jest to dla mnie swoisty thriller.
Kukuczka zapytany na ten temat mówi, że nie ma odpowiedzi na uparcie przez wielu stawiane pytanie o sens wypraw w wysokie góry. Nigdy nie odczuwał potrzeby takiej definicji. Szedł w góry i pokonywał je. To wszystko.
Jerzy Kukuczka był niewysokim, małomównym, ale uparcie dążącym do celu mężczyzną. Miał nieprzebrane zasoby wytrzymałości fizycznej i psychicznej. Śmierć jednak czyhała w pobliżu. Dookoła ginęli w wyprawach koledzy, czasem przyjaciele. Mimo to, a może dlatego, nasz bohater był głęboko wierzący. „Od śmierci w dolinach zachowaj nas Panie” – te słowa, modlitwę często powtarzał.
Zakochany w górach, starał się dorównać Reinholdowi Messnerowi, włoskiemu wspinaczowi. Oczywiście wtedy odezwało się „polskie piekiełko”. Zaczęto wyrzucać Kukuczce, że robi wszystko dla popularności, że nie bierze udziału w przygotowaniach do wypraw, a przyjeżdża na gotowe. Wdrapuje się na szczyt i odchodzi, często nie mając pieniędzy na odpowiednie opłaty.
Mówiono też, że był jak maszyna. Parł do przodu. Miał do tego predyspozycje fizyczne i psychiczne. Jednocześnie nie był typem sportowca. Zjadał puszkę golonki i wtedy mówił – dopiero teraz jest mi dobrze. W rozmowie z ukochaną i jedyną żoną – Celiną – uspokajał: nie bój się, ja wrócę. I wierzyli, ona i obydwaj synowie, Maciek i Wojtek.
Chciał jeszcze zdobyć południową ścianę Lhotse – jeszcze tylko tę, a potem spokojne życie – tak mówił, gdy wyruszał na ostatnią wyprawę.
Odpadł od tej wymarzonej, południowej ściany 24 października 1989 roku. Spadł w dwukilometrową przepaść, a ciała jego nigdy nie odnaleziono.
Grób Jerzego Kukuczki jest pusty, a sam bohater uznawany jest za najwybitniejszego himalaistę XX wieku. Mówiąc najkrócej, jeszcze parę dni po przeczytaniu książki, nie mogłam myśleć o Kukuczce bez ściśniętego serca. Taka szkoda i żal …
Gorąco namawiam, przeczytajcie książkę. Póki żyje pamięć – żyje człowiek!
Zapraszam do wysłuchania recenzji oraz fragmentu książki „Kukuczka. Opowieść o najsłynniejszym polskim himalaiście”
Ech … bez komentarza …
]]>Cześć kochani!!! Dzisiaj króciutka fotorelacja z 20 Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie. Rzutem na taśmę udało mi się dojechać do Krakowa w niedzielę rano i w ten sposób ostatni dzień targów należał do mnie Byłam ogromnie podekscytowana – podobnie jak ostatnio w Warszawie – i na początku nie wiedziałam na co patrzeć, co podziwiać, co łapać pierwsze … Zakupy niestety mocno ograniczone, bo budżet malutki, ale udało mi się zobaczyć kilka znanych twarzy. Poza tym tak dobrze znaleźć się wśród osób, które podzielają pasję do czytania.
Na targach byłam w niedzielę już od 10 i już wtedy na hale Expo ciągnęły tłumy ludzi. Choć prawdziwe zagęszczenie nastąpiło około południa. Wtedy dopchać się do któregoś ze stanowisk z książkami graniczyło z cudem.
Oto kilka migawek z samego rana, gdy jeszcze nie było takiego oblężenia.
Mój łup z targów to „Nic oprócz milczenia” Magdaleny Knedler. W końcu wyczekiwany drugi tom.
A teraz kilka znanych twarzy. Na początek Krystyna Mazurówna – niezwykle barwna postać.
Szczepan Twardoch podpisywał swoją najnowszą książkę pt. „Król”.
Spore kolejki ustawiły się do Joanny Jabłczyńskiej – jak zawsze uroczej i uśmiechniętej.
Była też Zośka Papużanka ze swoją książką „On”
Poznajecie te trzy osoby na zdjęciu? To z pewnością Michał Rusinek i Janusz Leon Wiśniewski. Natomiast ta śliczna rudowłosa dziewczyna między nimi – czy to nie czasem Marieta Marecka, która ostatnio wydała 2 tom „ABC gotowania” ?
Kolejka, która pobiła wszelkie rekordy długości ustawiła się oczywiście do Remigiusza Mroza – co wcale nie dziwi.
Udało mi się jeszcze zobaczyć mojego ulubionego Roberta Makłowicza …
śliczną Natalię Sońską …
oraz ukochanego Jacka Wójcickiego
Masa emocji i radości! Oby więcej takich eventów. Możliwość zobaczenia z tak bliska autorów ulubionych książek, to przeżycie niezapomniane. Przyznam Wam się, że mimo iż kocham targi książek, zawsze ogarnia mnie podczas nich lekki smutek – bo tyle przepięknej literatury jest z zasięgu ręki, a mi ani pieniędzy, ani życia nie starczy, by to wszystko przeczytać …
Pozdrawiam Was mocno z niezwykłego Krakowa!
]]>Dzisiaj chciałabym Wam zarekomendować doskonały thriller. Trzymający w napięciu, z wartką, pełną zaskakujących zwrotów akcją. Mówię tu o książce pt. „Ofiara” autorstwa Karin Slaughter.
Bohaterem jest agent biura śledczego Will Trent, który wraz z partnerką Faith Michel rozpoczyna śledztwo w sprawie zamordowania Dale’a Hardinga – detektywa i byłego policjanta. Szybko okazuje się, że ofiara miała wielu wrogów, obracała się w podejrzanym środowisku i pracowała dla nieciekawych typów. Harding był też hazardzistą, kobieciarzem i miał problemy z alkoholem. Śledztwo zapowiada się bardzo skomplikowanie, jednak Will nawet nie przeczuwa do czego doprowadzą go kolejne ślady i wskazówki.
Bardzo szybko okazuje się, że w sprawę wplątani są ludzie na niezwykle wysoko postawionych stanowiskach. Dochodzenie zahacza o śledztwo, które Will Trent prowadził wcześniej. Wydaje się, że hojnie opłacani adwokaci wybronią nawet największego kryminalistę. Jednak policjanci z Atlanty nie poddają się tak łatwo.
Całe śledztwo komplikuje się jeszcze bardziej, gdy okazuje się, że w zbrodnie uwikłana jest bliska Willowi prywatnie osoba. Policjant musi poradzić sobie z demonami przeszłości oraz ratować swój związek, który wisi na włosku.
Cała historia dochodzenia, nie jest opisana chronologicznie, dzieje się w kilku przestrzeniach czasowych. Część pierwsza, to poniedziałek – dzień w którym zostają znalezione zwłoki i rozpoczyna się śledztwo.
W kolejnej części zmienia się narrator i jego oczami oglądamy tydzień poprzedzający zbrodnię. Taka retrospekcja sprawia, że wszystko zaczyna się układać w sensowną całość i z każdą stroną robi się coraz ciekawiej i bardziej niebezpiecznie. Gdy docieramy do momentu w którym opuściliśmy Willa, znów on zostaje narratorem i śledzimy dalsze jego losy.
Książka trzyma w napięciu do ostatnich stron. Wątek kryminalno-sensacyjny jest doskonale zbudowany. Postacie są żywe, bardzo wyraziste, wielowymiarowe. Każdy bohater skrywa jakieś tajemnice, a przeszłość odciska piętno na jego życiu.
Polecam!!! Zapraszam na wysłuchanie recenzji oraz fragmentu książki pt. „Ofiara”.
]]>… ale już jestem, razem z książkami.
Najbliższa recenzja, to doskonały kryminał. Wiecie, że ja jestem fanką tego gatunku. Dobry kryminał czy thriller potrafi mnie wchłonąć tak, że zapominam o bożym świecie – a często właśnie tego najbardziej potrzebuję.
„Ofiara” Karin Slaughter” już niedługo na blogu…
]]>