Share the post "„Gizelle. Moje życie z bardzo dużym psem” Lauren Fern Watt – recenzja"
- Tytuł: Gizelle. Moje życie z bardzo dużym psem
- Autor: Lauren Fern Watt
- Tłumaczenie: Dorota Stadnik
- Wydawnictwo Harper Collins 2017
- Stron 208
Książka Lauren Fern Watt jest oparta na faktach. Autorka opisuje swoje życie i wielką przyjaźń jaka łączyła ją z psem rasy mastif angielski o pięknym, bajkowym imieniu Gizelle. Całą historię czyta się niezwykle lekko, jest napisana swobodnym, zrozumiałym językiem i chciałabym powiedzieć, że jest to piękna, pogodna powieść, gdyby nie to, że przez większą część książki po prostu płakałam …
Historia ta trafi prosto w serce tych osób, które podobnie jak ja, kochają psy, które wiedzą, że drugiego takiego przyjaciela i kompana codziennych dni jak pies – się nie znajdzie. Dla których mokry nos wciśnięty pod łokieć podczas czytania, czarne ślepka wpatrzone z bezgranicznym zaufaniem, zapach psiej sierści po deszczu i ślady mokrych łap na podłodze – to dowody szczęśliwego, pełnego miłości domu. Jeżeli jesteście taką osobą, to jest to zdecydowanie książka dla Was, tylko przygotujcie zapas chusteczek, bo choć cała opisana historia jest piękna i bardzo mądra – to koniec rozdziera serce.
Książka dzieli się na dwie części – pierwsza to „Oczarowanie”, zaś druga to „Lista życzeń Gizelle”. W części pierwszej poznajemy przede wszystkim autorkę. Lauren mieszka na przedmieściach Nashville w stanie Tennessee. Ma rodzeństwo, troskliwych rodziców i dom w którym kocha się zwierzęta. Niby idylla, ale jednak jest coś, co psuje rodzinną harmonię. Mama Lauren jest alkoholiczką. Nie radzi sobie z problemem, a rodzina też nie umie jej pomóc. W krótkich okresach, gdy kobieta jest trzeźwa, stara się wynagrodzić Lauren złe chwile. To właśnie w takim momencie wpada na pomysł, że kupi córce szczeniaka dużej rasy. Znajduje w gazecie ogłoszenie o małych mastifach angielskich. Jedzie tam z Lauren i w ten sposób Gizelle trafia do rodziny Fern Watt’ów. Od samego początku psa łączy bardzo silna więź z dziewczynką. Razem dorastają, a gdy przychodzi czas studiów, Lauren wyjeżdża do innego miasta zabierając ze sobą ponad 70 kilogramową suczkę. Pomimo dużych rozmiarów, psiak jest bojaźliwy i bardzo wrażliwy. Autorka troskliwie się nim opiekuje, spędza z nim czas, a wieczorami wspólnie biegają po parku.
Po studiach Lauren przeprowadza się do Nowego Jorku – tam szuka pracy, wynajmuje niewielkie mieszkanie z koleżanką ze studiów, a nie mogąc się rozstać z Gizelle, sprowadza ją również do siebie. Utrzymanie tak dużego psa wymaga od Lauren nie lada wysiłku – nie tylko ze strony finansowej ( autorka wspomina, że jedzenie dla psa często kosztowało więcej niż dla niej samej), ale też logistycznej – aby na czas Gizelle wyprowadzić, zapewnić jej optymalne, wygodne warunki, często kąpać i odwiedzać place zabaw dla psów. To wszystko jednak daje się pogodzić z jednoczesną pracą dzięki wielkiej miłości Lauren do psiaka i pomocy znajomych. Gizelle rozumie swoją panią bez słów, jest zawsze przy niej, pociesza, wspiera, towarzyszy. Lauren tworzy listę rzeczy, które chciałaby zobaczyć, zrobić, doświadczyć w swoim życiu … Los jednak spłata jej figla. Niedługo będzie tworzyć podobną listę dla Gizelle, a czas na jej spełnienie będzie dramatycznie szybko się kończył …
Ta książka to przede wszystkim historia wielkiej miłości między psem a człowiekiem, to również rozpacz i żałoba po stracie ukochanego przyjaciela. Najcudowniejsze jest jednak to, że Lauren do ostatniej sekundy była z Gizelle. Starała się żyć chwilą, jak najwięcej Gizelle pokazać, przerzyć z nią tyle ile tylko się da, zrobić wszystko, co psu mogłoby sprawić przyjemność – o tym właśnie opowiada druga część książki.
Przygotowywanie się na odejście kogoś, kogo kochamy, jest zawsze niezwykle bolesne. Lauren zrobiła to najmądrzej, jak można, choć cierpiała strasznie …
Książka ta, oprócz całej psiej historii, porusza też problem alkoholowy w domu, współuzależnienie członków rodziny, dramat dzieci, które nie rozumieją co się dzieje, obwiniają siebie, a potem wszystkich wokół. Lauren z jednej strony była zła na matkę, która ją zawiodła, nie interesowała się nią wtedy, gdy ta jej potrzebowała, nie pomogła, nie wsparła, doprowadziła do rozpadu małżeństwa rodziców dziewczyny. Z drugiej strony Lauren ją kochała, wybaczała kolejne wpadki i pragnęła z całej siły, by matka wyzdrowiała.
Historia opisana w książce jest dla mnie wyjątkowa przede wszystkim dlatego, że również posiadam psa dużej rasy (a on, posiada mnie). Jest to schnauzer olbrzym o groźnym i budzącym respekt imieniu Demon, któremu jednak mimo wszystko jeszcze daleko do 70 kilogramów książkowej Gizelle. Jest jednak tak samo kochany, pogodny i mądry. Pomimo, że ma już prawie 5 lat, to nadal duże psie dziecko, które myśli głównie o zabawie. Wygląda rzeczywiście groźnie, jednak w rzeczywistości, podobnie jak Gizelle, jest delikatny i wrażliwy. Wyobraźcie sobie, że boi się ciemności i po zmroku sam na ogród nie wyjdzie … Jest moim wielkim przyjacielem, a myśl, że kiedyś przyjdzie mi się z nim pożegnać dosłownie fizycznie mnie boli …
Bardzo dziękuję wydawnictwu Harper Collins za możliwość przeczytania tej niezwykłej historii i zapraszam na wysłuchanie recenzji oraz fragmentu książki Lauren Fern Watt pt. „Gizelle. Moje życie z bardzo dużym psem”
Share the post "„Gizelle. Moje życie z bardzo dużym psem” Lauren Fern Watt – recenzja"